Chłopak miał czarną czuprynę i czerwone okulary przeciwsłoneczne na nosie. Spojrzałam na niego dość niepewnie. "On jest tym co miał przyjść" pomyślałam.
-Wpuścisz mnie Yeollie? - zapytał nieznajomy.
-Proszę wejdź - wskazał ręką na salon.
Mężczyzna zgromił mnie wzrokiem jakbym była jego największym wrogiem. Nic nie wyczułam i to było najdziwniejsze.
-Lay, Sehun! - rozpromienił się.
Chłopcy spojrzeli na niego.
-O matko. Ile my Cię to nie widzieliśmy?
Usiedli, a ja stałam wryta jak kołek w ziemie. Coś tu było nie tak. "-Pewnie będą udawać, że nas odwiedzają. Będą udawać normalnych, aż w końcu będą chcieli nas zlikwidować " A tak. Więc...
-Hyeri, czy mogłabyś zrobić herbatę naszemu gościowi? - zapytał Yixing.
Oprzytomniałam.
-Ah, no tak. Pewnie - rzuciłam i spojrzałam na przybysza który teraz rozmawiał z Sehunem. Nic nie wyczułam. Może to nie jest żaden ich wróg. Może...
Poszłam do kuchni i naszykowałam wszystko do naszej "popołudniowej kawy". Gdy woda się ugotowała, zalałam herbatę i z talerzem pełnym przysmaków ruszyłam do salonu. Widać było, że chłopcy dobrze się dogadują. Odetchnęłam z ulgą. To fałszywy alarm.
-Proszę, częstujcie się - szepnęłam i położyłam wszystko na stole. Usiadłam obok Chana i nie zwracając na nich uwagi, sięgnęłam po książkę i zaczęłam ją czytać.
Nawet nie zauważyłam, że oparłam się głową o ramię chłopaka, który siedział obok. Poczułam kogoś wzrok na sobie.
-Baek, słyszysz? - zapytał Sehun, który zauważył zainteresowanie moją osobą.
-Ah, tak. Mam pytanie. Dlaczego z nią mieszkacie? - zapytał ironicznie. - nie przeszkadza Wam?
-A dlaczego miałaby? Jest naszą przyjaciółką - powiedział Lay.
-No, ale wiesz o co mi cho...
-Ona o wszystkim wie - westchnął Yeol.
Byun rozszerzył źrenice zdziwiony.
-Ale...po co jej to mówiliście - wskazał na mnie z gniewnym wzrokiem.
-Bo jest dla nas ważna - objął mnie ramieniem.
-Ona...ona - jąkał się.
-To jest Hyeri, nie "ona". - powiedział.
Teraz zaczęła się wymiana zdań między Baekiem, a Chanyeolem. Reszta, wraz ze mną, siedziała cicho.
-D-dobrze, niech będzie. Hyeri... - aż kipiał ze złości, ale gdy Chan wziął swoją rękę z mojego ramienia, znów się uśmiechnął i rozpromienił.
Zaczęło robić się późno i postanowiłam zrobić coś na kolacje. Niestety jak zwykle nasza lodówka świeciła pustkami.
-Nosz cholera jasna. Czemu oni zawsze... - klęłam. - Ktoś musi iść do sklepu!
-Jak to? - zapytał zdziwiony Hunni.
-Bo w niej nic nie ma, no chyba, że nasz gość będzie chciał jeść światło! Ruszcie się - warknęłam.
-No dobrze. Idziemy - powiedzieli i wyszli na zewnątrz. Byłam pewna, że poszedł tylko Sehun, ale gdy wparowałam do pokoju zobaczyłam samego Baeka.
-Um, uh...jeśli jesteś głodny... - jąkałam. Chłopak spojrzał złym wzrokiem i wstając z kanapy zaczął się do mnie zbliżać. Wszystkie światła w domu zaczęły gasnąć, aż została tylko jedna świecąca się lampka na stoliku. Miałam wiele myśli, ale kluczową była "Wiedziałam, że on jest podejrzany. A oni dali mu się podejść i mnie z nim zostawili."
-Coś się dzieje, Baekhyun? - zapytałam trochę zaniepokojona.
"Ustalona moc - światło. Uwaga, może użyć tego przeciw Tobie."
Jakie miałam szczęście, że rano założyłam moje specjalne soczewki. Z rąk chłopaka wydobywał się jasny promień światła. Zaczął mi nim razić po oczach. Bolało jak zawsze, ale wiedziałam, że z soczewkami nic mi nim nie zrobi.
Z legend pewnie wiecie, że wampiry poprzez blask światła, mogą oślepnąć, albo gorzej -rozproszyć się na pył. Moja mama stworzyła specjalne soczewki korygujące, przez które światło to nie przedostaje się. Moja skóra oczywiście zostaje podrażniona, ale nie "topie się".
Musiałam chwilę poczekać, aż oprzytomnieję. Chłopak tymczasem już przygwoździł mnie do ściany.
-Przestań udawać świętą! - krzyknął mi prosto w twarz. Kompletnie się zmienił. Jego twarz była aż purpurowa od złości.
-O co Ci chodzi? - zapytałam zdziwiona.
-Odpieprz się od Chanyeola - przycisnął mnie do ściany.
Zaczęłam się poważnie zastanawiać o co mu chodzi. Jego zachowanie było dziwne.
-Bo co mi zrobisz? - palnęłam. Poczułam tylko jak uderza mój policzek z liścia.
Stało się coś czego się nie spodziewałam. W moim organizmie wszystko się buzowało. Złość przemieniła się w furię. Moje oczy zalśniły w kolorze zielonym, paznokcie urosły i wyostrzyły się. Twarz całkowicie mi posiniała, tak jak i ręce. Widać było mi żyły. To był najokropniejszy wygląd mojej postaci - postaci zarażonej osoby.
W mgnieniu oka wyrwałam się z jego ucisku i złapałam jego szyję, podnosząc jego całe ciało w powietrze.
Wampiry są nadludzko silne. Bez problemu mogą podnieść człowieka jedną ręką i robić z nim co chcą - jak z zabawką.
-Zdziwiony? Mam ochotę Cię teraz zabić i chyba też tak zrobię - zaśmiałam się ironicznie i lekko zaczęłam uniemożliwiać mu dostęp do tlenu. Straciłam nad sobą kontrole. Jedynym który mógł to przerwać był...
Poczułam na swojej szyi dwie, zimne ręce, które zaczęły mnie uspokajać. Nadal będą w amoku, rzuciłam Baekhyunem o ścianę.
-Lay, dzięki Bogu, że tu teraz jesteś - szeptałam.
-Hyeri, musisz...musisz odebrać mu życie - powiedział.
-Jak to?
-Tylko wtedy możemy mu pomóc. Będzie normalny. Proszę spróbuj - mówił załamującym się głosem.
-L-lay, ja nie dam sobie rady.
-Spróbuj. To jeden z naszych najlepszych przyjaciół. Nie możemy go tak po prostu zostawić na pastwę losu - odwróciłam się do niego. Płakał. Yixing płakał. Nie mogłam znieść tego widoku.
Powoli, chwiejnym krokiem podeszłam do chłopaka, który nadal leżał nieprzytomny na ziemi. Wyciągnęłam swoją drżącą rękę i próbowałam pozbawić go życia.
Osoba mająca zdolności odbierania życia jest postrzegana jako sam Bóg.
Odbierając życie, taka osoba przyjmuje na siebie jego grzechy i winy. Cierpi przy tym niesamowicie. Jeśli jest wystarczająco silna - wygra, jeśli nie - sama umrze.
Starałam się jak najbardziej. Robiłam to pierwszy raz - pierwszy raz odbierałam człowiekowi życie. Ból mnie rozdzierał. Czułam w sobie tą ciemną masę zła, która w nim była, która go opętała. Krzyczałam na całe gardło. Ostatnie słowa jakie słyszałam zanim straciłam przytomność, to:
-Sehun, szybko. Przenieś Hyeri! Będę musiał jej pom...
~*~*~*~*~*~*~*~*~
Powoli otwierałam swoje oczy. Mój umysł był pusty, ale po przetworzeniu danych, wszystko sobie przypomniałam.
-Czyli jednak żyję - powiedziałam ochrypniętym głosem.
-Żyjesz na całe szczęście - powiedział ... B-baekhyun?
Powoli usiadłam i spojrzałam na niego. Trzymał moją rękę i wpatrywał się w nasze splecione dłonie. Zawstydziłam się i powoli wysunęłam swoją dłoń z jego.
-Jak się czujesz? - zapytałam go. - przepraszam, że stworzyłam Ci tyle bólu.
-Ty sobie chyba ze mnie żartujesz - powiedział zmieszany. - to chyba ja powinienem Cię przeprosić. To ja do tego wszystkiego doprowadziłem.
-Nic się takiego nie stało - przełknęłam gulę, która utkwiła mi w gardle. - byłeś opętany, a ja musiałam kiedyś to pierwszy raz zrobić.
Niespodziewanie chłopak się rozpłakał. Chyba było mu ciężko, widzieć mnie lekko poszkodowaną. Nie chciałam siedzieć bezczynnie, więc go przytuliłam i delikatnie klepałam go w ramię.
On się odsunął i położył swoją dłoń na moim policzku.
-Przepraszam za wszystko i także za to co teraz zrobię...
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo jego usta przywarły do moich. Spojrzałam na niego. Miał przymknięte powieki. Nie chciałam mu robić przykróci, więc nie protestowałam. Jednak nie sądziłam, że temu przygląda się osoba, która jest jedną z najważniejszych w moim życiu.
Od Autorki: No to jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Was nie rozczarowałam. Miłego czytania.