Enjoy the chapter and wait for next, my lovely readers.
W oddali usłyszałam dźwięki muzyki wydobywającej się z kościelnych organ. Ból, który czułam promieniował na całe moje ciało. Nie czułam się na siłach by zrobić nawet najprostszą czynność. Było zimno, czułam jak wiatr muska moje policzki. Otworzyłam oczy. Leżałam na lodowatej posadzce, a w pomieszczeniu panował półmrok.
-Gdzie jestem? - wychrypiałam cicho przerażonym głosem.
W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech. Śmiech ten był przepełniony sarkazmem. Zmusiłam się by powstać. Wsparłam się o łokcie. Przyzwyczajając się do ciemności panującej w tym miejscu, rozejrzałam się i próbowałam jakoś dojść do siebie. Organy nadal grały, lecz nie zauważyłam osoby, która mogłaby na nich grać. Było pusto, ale do pewnego momentu. Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi.
-Widzimy, że jesteś silniejsza niż myśleliśmy. Czy Ciebie nic nie zabije? - zaśmiał się straszliwie. Znów ten znajomy głos...
-Czy...
-No o co chodzi? - odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą chłopaka mniej więcej w moim wieku.
Był inny niż każdy Koreańczyk - jego skóra była w ciemnym odcieniu. Duże usta i duży nosek śmiesznie wyglądały, ale dodawały jego osobie uroku. Blond włosy sprawiały, że wyglądał jeszcze bardziej tajemniczo.
-Czy my się znamy? - zapytałam cicho.
Chłopak zmarszczył brwi i zniknął mi z oczu. Rozejrzałam się ale nigdzie go nie było. Niespodziewanie znów pojawił się przede mną i złapał mnie za podbródek. Wpatrzyłam się w jego czekoladowe oczy.
-Nie pamiętasz?
-Czego? - zapytałam coraz bardziej się denerwując.
-Tej nocy - powiedział lekko się uśmiechając.
Zdziwiona wpatrywałam się w jego posturę. O jaką "noc" mu chodzi?! O czym ja nie wiem? Chłopak odsunął się i przekrzywił swoje usta w grymasie. Westchnął, ale na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
-Czuję się taki zazdrosny. Taki sfrustrowany. Ty codziennie obdarzasz mnie swoim uśmiechem, ale ja nie chcę go widzieć. Tak to jakoś było, nie?
Wzdrygnęłam. Powoli cofałam się do tyłu. Mając mętlik w głowie przewróciłam się o schody, które ni stąd, ni zowąd się pojawiły. Dopiero teraz zauważyłam, że mam na sobie długą koronkową suknię. Wydaje mi się, że jej pierwotny kolor to śnieżnobiały, ale została zabarwiona moją krwią i szarością brudnej podłogi.
Był inny niż każdy Koreańczyk - jego skóra była w ciemnym odcieniu. Duże usta i duży nosek śmiesznie wyglądały, ale dodawały jego osobie uroku. Blond włosy sprawiały, że wyglądał jeszcze bardziej tajemniczo.
-Czy my się znamy? - zapytałam cicho.
Chłopak zmarszczył brwi i zniknął mi z oczu. Rozejrzałam się ale nigdzie go nie było. Niespodziewanie znów pojawił się przede mną i złapał mnie za podbródek. Wpatrzyłam się w jego czekoladowe oczy.
-Nie pamiętasz?
-Czego? - zapytałam coraz bardziej się denerwując.
-Tej nocy - powiedział lekko się uśmiechając.
Zdziwiona wpatrywałam się w jego posturę. O jaką "noc" mu chodzi?! O czym ja nie wiem? Chłopak odsunął się i przekrzywił swoje usta w grymasie. Westchnął, ale na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
-Czuję się taki zazdrosny. Taki sfrustrowany. Ty codziennie obdarzasz mnie swoim uśmiechem, ale ja nie chcę go widzieć. Tak to jakoś było, nie?
Wzdrygnęłam. Powoli cofałam się do tyłu. Mając mętlik w głowie przewróciłam się o schody, które ni stąd, ni zowąd się pojawiły. Dopiero teraz zauważyłam, że mam na sobie długą koronkową suknię. Wydaje mi się, że jej pierwotny kolor to śnieżnobiały, ale została zabarwiona moją krwią i szarością brudnej podłogi.
-S-skąd....
-Nie chcę Cię rozczarować, ale tym kto wtedy był przy tobie to ja. A ty głupio uwierzyłaś Chanyeolowi - znów ten psychiczny śmiech. Przerażał mnie bardziej niż nie jeden horror. Kim ten człowiek jest?
-Znasz Chanyeola?! - zapytałam coraz bardziej przygnębiona całą zaistniałą sytuacją. Siedząc tak próbowałam poukładać swoje myśli.
-Można powiedzieć, że jesteśmy jak bracia - szepnął. - Chłopaki zapraszamy. Nie wstydźcie się nas.
I nagle przed moimi oczami ukazały się cztery męskie postacie, które były mi tak dobrze znane. Zawsze w życiu czułam, że jako jedyna zostałam pokarana. Pokarana za to, że się w ogóle urodziłam.
-Nie... - schowałam twarz w dłoniach.
Łzy cisnęły mi się do oczu. Oni stali jak słupy soli z kamiennymi twarzami. Nie mogłam w to uwierzyć. Najbliższe osoby w moim życiu zdradziły mnie.
-Sehun, Chanyeol, Lay...Baekhyun - wykrzywiłam twarz w niewielkim grymasie. - d-dlaczego?
Oni tylko prychnęli i spojrzeli się wrogo.
-Nie nasza wina, ze jesteś taka naiwna - powiedział Chanyeol.
Cztery wyrazy : Cios prosto w serce. Tak to można było opisać.
-Ja...ja nie potrafię w to uwierzyć. Coś tu jest nie tak... - szepnęłam sama do siebie.
-Chłopacy. Proponuje byście już ją zabili. Przyjemniej nie będzie nam przeszkadzać - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
Chłopacy zaczęli dziwnie się zachowywać. Byli niepewni.
-Ale jak to zabić? Nie... - zaczął ze smutkiem Sehun.
-Oh wiem, że nie, ale plany się zmieniły - westchnął Azjata.
Ze łzami w oczach próbowałam się uspokoić, ale czy można być spokojnym w chwili bliskiej śmierci? Gdy Twoi przyjaciele chcą Cię zgładzić? Boże, chcę liczyć na jakiś cud, ale nie potrafię...
Blondyn usiadł opierając się o ścianę. Jego twarz muskały promienie słoneczne, które jako jedyne mogły przedostać się do wnętrza budynku. Przymknął oczy i czekał, natomiast chłopacy stali raz spoglądając na mnie, raz na ich kolegę.
-Długo jeszcze będę czekać? - zapytał zniecierpliwiony. - Mam zrobić to sam? - W jego głosie można było wyczuć lekkie poirytowanie.
Baekhyun zaczął niespokojnie machać rękami, Sehun stał wpatrzony w swoje buty, Lay stał odwrócony do mnie tyłem, a Chanyeol jako jedyny gromił mnie wzrokiem. Jeszcze wczoraj, w sumie nie wiem ile mnie tu trzymali, myślałam, że Chan jednak coś do mnie czuje. Okazało się to mylne, bo nawet nie był autorem tych słów. Mój wzrok stawał się coraz bardziej pusty. Byłam zmęczona fizycznie jak i psychicznie. Nie byłam pewna czy dożyję jutra. Zostałam sama, całkiem sama.
Chłopak, który siedział pod ścianą kolejny raz zniknął, pojawiając się obok Sehuna. Złapał go za szyję i lekko podniósł.
-Któryś ma zamiar to w końcu zrobić, śmiecie? - z oczu aż widać było wysypujące się iskry. Sehun własnymi rękami próbował uwolnić się od ucisku, ale nie potrafił. Chanyeol zareagował i sprawił, że nieznajomy mi chłopak z powrotem postawił Oh'a na ziemie. Sehun zakrztusił się i upadł na ziemie ciężko oddychając.
-Jak śmiesz...
-Ja to zrobię - powiedział z pogardą w głosie. - rozumiesz. Zabiję ją, ale ty zostaw ich w spokoju.
Miałam ochotę uciec z tego miejsca jak najdalej, ale moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zresztą oni i tak prędzej czy później by mnie zabili. Muszę się z tym pogodzić, że to mój koniec.
-Pośpiesz się.
Chanyeol odwrócił się do mnie i szybkim krokiem podszedł. Ja byłam już na wszystko obojętna. Złapał mnie za kołnierzyk sukienki i przyciągnął. Na jego twarzy mogłam ujrzeć smutek, ale też zdziwienie. Pewnie myślał, że będę próbowała użyć swoich zdolności by uciec. Jak teraz o tym myślę, to faktycznie mogłoby się udać...
Chan miał w dłoni duży pręt, który pewnie otrzymał od swojego kolegi. Chciałabym by było to bardzo krótkie i bezbolesne.
Nadal zastanawiam się co byłoby gdybym jednak uciekła?
A/N: Z góry mówię, że przepraszam za wszystkie opóźnienia. Wiem, rozdział miał się ukazać najpóźniej w niedzielę, ale chociaż miałam wenę to zabrakło mi czasu by napisać ten feralny rozdział. Koniec roku się zbliża, a ja muszę się bardzo starać.
Czy rozdział Wam się podoba? Macie jakieś zastrzeżenia, wątpliwości? Słucham, ja jestem na wszystko otwarta. Oczywiście możecie wpaść w zachwyt, ja wam się zabraniam. 8)
Mam dzisiaj dobry dzień, więc jestem z siebie zadowolona -Samouwielbienie.
*sprawdźcie zakładkę bohaterowie, zmieniło się co nie co*
-Nie chcę Cię rozczarować, ale tym kto wtedy był przy tobie to ja. A ty głupio uwierzyłaś Chanyeolowi - znów ten psychiczny śmiech. Przerażał mnie bardziej niż nie jeden horror. Kim ten człowiek jest?
-Znasz Chanyeola?! - zapytałam coraz bardziej przygnębiona całą zaistniałą sytuacją. Siedząc tak próbowałam poukładać swoje myśli.
-Można powiedzieć, że jesteśmy jak bracia - szepnął. - Chłopaki zapraszamy. Nie wstydźcie się nas.
I nagle przed moimi oczami ukazały się cztery męskie postacie, które były mi tak dobrze znane. Zawsze w życiu czułam, że jako jedyna zostałam pokarana. Pokarana za to, że się w ogóle urodziłam.
-Nie... - schowałam twarz w dłoniach.
Łzy cisnęły mi się do oczu. Oni stali jak słupy soli z kamiennymi twarzami. Nie mogłam w to uwierzyć. Najbliższe osoby w moim życiu zdradziły mnie.
-Sehun, Chanyeol, Lay...Baekhyun - wykrzywiłam twarz w niewielkim grymasie. - d-dlaczego?
Oni tylko prychnęli i spojrzeli się wrogo.
-Nie nasza wina, ze jesteś taka naiwna - powiedział Chanyeol.
Cztery wyrazy : Cios prosto w serce. Tak to można było opisać.
-Ja...ja nie potrafię w to uwierzyć. Coś tu jest nie tak... - szepnęłam sama do siebie.
-Chłopacy. Proponuje byście już ją zabili. Przyjemniej nie będzie nam przeszkadzać - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
Chłopacy zaczęli dziwnie się zachowywać. Byli niepewni.
-Ale jak to zabić? Nie... - zaczął ze smutkiem Sehun.
-Oh wiem, że nie, ale plany się zmieniły - westchnął Azjata.
Ze łzami w oczach próbowałam się uspokoić, ale czy można być spokojnym w chwili bliskiej śmierci? Gdy Twoi przyjaciele chcą Cię zgładzić? Boże, chcę liczyć na jakiś cud, ale nie potrafię...
Blondyn usiadł opierając się o ścianę. Jego twarz muskały promienie słoneczne, które jako jedyne mogły przedostać się do wnętrza budynku. Przymknął oczy i czekał, natomiast chłopacy stali raz spoglądając na mnie, raz na ich kolegę.
-Długo jeszcze będę czekać? - zapytał zniecierpliwiony. - Mam zrobić to sam? - W jego głosie można było wyczuć lekkie poirytowanie.
Baekhyun zaczął niespokojnie machać rękami, Sehun stał wpatrzony w swoje buty, Lay stał odwrócony do mnie tyłem, a Chanyeol jako jedyny gromił mnie wzrokiem. Jeszcze wczoraj, w sumie nie wiem ile mnie tu trzymali, myślałam, że Chan jednak coś do mnie czuje. Okazało się to mylne, bo nawet nie był autorem tych słów. Mój wzrok stawał się coraz bardziej pusty. Byłam zmęczona fizycznie jak i psychicznie. Nie byłam pewna czy dożyję jutra. Zostałam sama, całkiem sama.
Chłopak, który siedział pod ścianą kolejny raz zniknął, pojawiając się obok Sehuna. Złapał go za szyję i lekko podniósł.
-Któryś ma zamiar to w końcu zrobić, śmiecie? - z oczu aż widać było wysypujące się iskry. Sehun własnymi rękami próbował uwolnić się od ucisku, ale nie potrafił. Chanyeol zareagował i sprawił, że nieznajomy mi chłopak z powrotem postawił Oh'a na ziemie. Sehun zakrztusił się i upadł na ziemie ciężko oddychając.
-Jak śmiesz...
-Ja to zrobię - powiedział z pogardą w głosie. - rozumiesz. Zabiję ją, ale ty zostaw ich w spokoju.
Miałam ochotę uciec z tego miejsca jak najdalej, ale moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zresztą oni i tak prędzej czy później by mnie zabili. Muszę się z tym pogodzić, że to mój koniec.
-Pośpiesz się.
Chanyeol odwrócił się do mnie i szybkim krokiem podszedł. Ja byłam już na wszystko obojętna. Złapał mnie za kołnierzyk sukienki i przyciągnął. Na jego twarzy mogłam ujrzeć smutek, ale też zdziwienie. Pewnie myślał, że będę próbowała użyć swoich zdolności by uciec. Jak teraz o tym myślę, to faktycznie mogłoby się udać...
Chan miał w dłoni duży pręt, który pewnie otrzymał od swojego kolegi. Chciałabym by było to bardzo krótkie i bezbolesne.
Wampir może zostać zgładzony tylko:
1)przez wbicie ostrego narzędzia prosto w serce,
2)wstrzyknięcie odpowiedniego wirusa w szyję.
Mój 'przyjaciel' odsuwał dłoń z narzędziem w tył. Brał zamach by wreszcie zakończyć z tym wszystkim. Zamknęłam oczy by tego nie widzieć. Bezsilnie czekałam na śmierć.
-Kocham Cię Hyeri -usłyszałam. Otworzyłam oczy by spojrzeć na niego. Uśmiechał się do mnie, więc ja też odwzajemniłam to. Te parę sekund minęło tak wolno, że chciałbym to jeszcze naprawić. Chanyeol szybko się zamachnął, ale o dziwo, nie by zrobić mi krzywdę. Krew zaczęła płynąć po jego bluzie.
-Nie - wydobył się krzyk z mojego gardła. Żelazne ostrze utkwiło w boku Chanyeola.
Zdezorientowany blondyn nie wiedział co się dzieje. Niespodziewanie cała reszta: Lay, Baek i Sehun zaczęli go atakować. Chłopak był chyba tylko dobry w gadaniu, bo po chwili padł jak długi na ziemie.
-Szybko, on jest tylko lekko sparaliżowany. Musimy uciekać - krzyknął Yixing.
Trzymałam Chana na swoich kolanach, próbując zatamować krwawienie.
-Hyeri nie martw się, on z tego wyjdzie - uśmiechnął się Baekhyun i ciągnąc mnie za rękę, pomógł mi wstać. Sehun razem z Layem zajęli się transportem rannego i razem uciekliśmy z tego przeklętego budynku.
-Nie - wydobył się krzyk z mojego gardła. Żelazne ostrze utkwiło w boku Chanyeola.
Zdezorientowany blondyn nie wiedział co się dzieje. Niespodziewanie cała reszta: Lay, Baek i Sehun zaczęli go atakować. Chłopak był chyba tylko dobry w gadaniu, bo po chwili padł jak długi na ziemie.
-Szybko, on jest tylko lekko sparaliżowany. Musimy uciekać - krzyknął Yixing.
Trzymałam Chana na swoich kolanach, próbując zatamować krwawienie.
-Hyeri nie martw się, on z tego wyjdzie - uśmiechnął się Baekhyun i ciągnąc mnie za rękę, pomógł mi wstać. Sehun razem z Layem zajęli się transportem rannego i razem uciekliśmy z tego przeklętego budynku.
Nadal zastanawiam się co byłoby gdybym jednak uciekła?
A/N: Z góry mówię, że przepraszam za wszystkie opóźnienia. Wiem, rozdział miał się ukazać najpóźniej w niedzielę, ale chociaż miałam wenę to zabrakło mi czasu by napisać ten feralny rozdział. Koniec roku się zbliża, a ja muszę się bardzo starać.
Czy rozdział Wam się podoba? Macie jakieś zastrzeżenia, wątpliwości? Słucham, ja jestem na wszystko otwarta. Oczywiście możecie wpaść w zachwyt, ja wam się zabraniam. 8)
Mam dzisiaj dobry dzień, więc jestem z siebie zadowolona -
*sprawdźcie zakładkę bohaterowie, zmieniło się co nie co*
czytasz = komentujesz.
A już myślałam, że zostawiłaś bloga. Całe szczęście, że wstawiłaś rozdział ósmy.
OdpowiedzUsuńOstatnio tak bardziej polubiłam Kai'a, a tu co? Robisz go złego >.<
Wiedziałam, że oni nie są przeciwko Hyeri!
W ogóle cudny gif Kai'a <3
Weny i pełno czasu na pisanie~
Nie no spokojnie, nie odchodzę X"D
UsuńOgólnie to miał być kto inny, ale Kai wydawał mi się trochę taki psychiczny jak z czasów overdose. OK!~
Miło mi, że się podobało.
doczekałam się ^w^
OdpowiedzUsuńI can fell love in the air la la la la *3*
mój pairing się rozwija, żyją wszyscy, no i jest dobrze. Świetny rozdział, gif i fajowy szablon ^^ Życzę weny i czasu ;)
tak swą drogą, czyżby wampirki tutaj były podobne do wampirków w Blood?
Pisałam już, że inspirowałam się "Blood", więc tak są podobne c:
UsuńFajnie, że się podobało!
naprawdę? Nie zauważyłam xDD muszę uważniej czytać xd
Usuń<33
OdpowiedzUsuńTo się porobiło... Kai jako psychol- rola odpowiednia dla niego. <3 W dodatku nie ma to jak wyznawanie miłości w krytycznym momencie. Ale no cóż, kiedyś trzeba, co nie. xD Plus, dobrze że chłopcy sprzeciwili się i uratowali dziewczynę. Wiedziałam, że by jej nie zdradzili, nie są tacy. Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i weny życzę ~ :D
Napisałam komentarz i się nie wysłał no supi ;__; Napisałam w nim, że na tyle czekania spodziewałam się czegoś lepszego ;___; ale życzę weny :*
OdpowiedzUsuńJezu jezu jezu .-. Nie moge kobieto , zabijasz mnie ! ;_; NAJLEPSZE 4ever ! <3
OdpowiedzUsuńNapisałam komentarz i się nie wysłał no supi ;__; Napisałam w nim, że na tyle czekania spodziewałam się czegoś lepszego ;___; ale życzę weny :*
OdpowiedzUsuń